Cały tydzień zjebany, miałam szanse na zrzucenie kilograma a ja piłam alkohol, paliłam blanty i podjadałam. Do zrzygania, dosłownie. Ostatnio po spaleniu u znajomych zaczęłam jeść Laysy te ostre piri piri. Tylko jak wróciłam do domu, poprosiłam szybko chłopaka o miseczke, bo było mi niedobrze. Takie świństwo to nie na mój żołądek, za ostre, niezdrowe...
Wczoraj tez jarałam, później 3 naleśniki i talerz frytek. W domu świadomie wymiotowałam, nie moglam uwierzyć, że to zrobiłam. Gdzie moja siła.? Co sie stało.? :(
Musze przestac palic, pic i jeść. Jeść 5oo kcal, ale zdrowo.
Nie wiem co sie działo przez ten tydzien, pracowałam ciągle po 8 godzin, dzisiaj dzień wytchnienia. Jest po 13, piłam narazie kawe. Nie wiem co dalej zrobic czy przygotowac sobie twaróg chudy z papryką czy moze lepiej nie..?
Na wadze mam 1,5 kilo wiecej. Tragedia. Tak to daje 50 na wyświetlaczu wagi. Nie chce mi sie płakac nawet, jestem jak w transie, nie wiem co sie dzieje.. Chyba za duzo ostatnio wymiotowałam. Boje sie, że znowu w to wpadne.. Ale nie mam odwagi na takie objadanie.. mam nadzieje, ze nie bede mieć..
Czekam tylko z utęsknieniem na te dni, kiedy znów będę się martwic, ze za mało jem. Na te dni, kiedy najmniejsze kęsy pomidora z trudem przechodzą przez gardło.
Ja chcę te dni. Nie spoczne póki na wadze nie będzie 46..
W dodatku pod koniec wrzesnia mam wesele brata ciotecznego. Przeciez muszę pięknie wyglądac.! Mam zamiar najeść się na tym weselu, nie będę sobie żałować. Ale warunek taki- waga pokazuje 46 kilo...
Mam 2 miesiące na 4 kilo. Oczywiście, ze dam rade.
Muszę tylko się ogarnąć..
Nakupowałam sobie książek. Może to głupie, bo sa wakacje, ale ja sie uczę. Tak tez zabijam czas.. Nie myślę wtedy o jedzeniu. Przynajmniej staram się.
Nie mogę patrzec na moje grube nogi..
Są jak dwa balerony. W dodatku się trzęsą podczas chodzenia. Czuję to.
Obleśne..
Gdyby miec 47 w obwodzie ud.. Było by idealnie..!
Czułabym się idealnie...
poniedziałek, 30 lipca 2012
niedziela, 22 lipca 2012
oto jestem.
Od kilku dni zabieram się za napisanie notki, było ciężko zacząć. Nie wiem co pisać, czuję się tak beznadziejna.
Troche pychy wkradło się w moje życie. Ostatnio na imprezie kumpel mojego chłopaka powiedział: "połowa jej.! nie daj jej więcej schudnąć!" później ze mną rozmawiał, że to uzależnia, że nie mogę więcej... poczułam się jak zagłodzone dziecko, poczułam się taka mała, chudziutka. Rozumiecie.?
Żal mi siebie..
Pozwalałam sobie na 800 kcal dziennie- to gołąbek wegetariański mojej babci, to placuszek z jabłkami, to czasami wafelek orzechowy, było nawet pieczywo- ciemna bułka z jogurtem (na masło się nie odważyłam). Były też wyrzuty sumienia, parę razy wymiotowałam, bo czułam, że nie potrafię już normalnie jeść. Rzygałam, płakałam, myślałam o moim chłopaku, że byłby zawiedziony jakby się dowiedział. Az się dziwie, że jeszcze nie wie, tyle razy to robiłam, gdy on siedział w pokoju obok. Prawie od samego początku Naszego wspólnego mieszkania...
Jestem tłusta, efekt jojo i okres. Jestem jak balon. Na wadze kilo więcej.!!! Mam nadzieje, że to przez okres, centymetr na szczęście pokazuje tyle samo, udo (51cm) talia (62cm)...
Chcę mieć 47cm w udzie..
To jest mój cel. Myślę, że to będzie jakies 46 kilo.
Od dzisiaj biorę się za siebie. Odzyskałam siłe.
Chciałabym głodówke, ale chłopak, powiedział, że jak nic nie zjem to nie pójdziemy na rower. Nie wiem co zrobic. Moze zjem jajko na twardo bez żółtka i chlebek chrupki.. Chcę iść na ten rower..!
Może zjem pomidorka.. Chłopak narobił zapachów, chińszczyzna z sosem carry, myśli, że się skuszę, jest w błędzie.
Nic nie zjem. Nawet pomidorka.
Jestem wkurw***a....
Chce mieć chude nogi.. Chce 47...
Troche pychy wkradło się w moje życie. Ostatnio na imprezie kumpel mojego chłopaka powiedział: "połowa jej.! nie daj jej więcej schudnąć!" później ze mną rozmawiał, że to uzależnia, że nie mogę więcej... poczułam się jak zagłodzone dziecko, poczułam się taka mała, chudziutka. Rozumiecie.?
Żal mi siebie..
Pozwalałam sobie na 800 kcal dziennie- to gołąbek wegetariański mojej babci, to placuszek z jabłkami, to czasami wafelek orzechowy, było nawet pieczywo- ciemna bułka z jogurtem (na masło się nie odważyłam). Były też wyrzuty sumienia, parę razy wymiotowałam, bo czułam, że nie potrafię już normalnie jeść. Rzygałam, płakałam, myślałam o moim chłopaku, że byłby zawiedziony jakby się dowiedział. Az się dziwie, że jeszcze nie wie, tyle razy to robiłam, gdy on siedział w pokoju obok. Prawie od samego początku Naszego wspólnego mieszkania...
Jestem tłusta, efekt jojo i okres. Jestem jak balon. Na wadze kilo więcej.!!! Mam nadzieje, że to przez okres, centymetr na szczęście pokazuje tyle samo, udo (51cm) talia (62cm)...
Chcę mieć 47cm w udzie..
To jest mój cel. Myślę, że to będzie jakies 46 kilo.
Od dzisiaj biorę się za siebie. Odzyskałam siłe.
Chciałabym głodówke, ale chłopak, powiedział, że jak nic nie zjem to nie pójdziemy na rower. Nie wiem co zrobic. Moze zjem jajko na twardo bez żółtka i chlebek chrupki.. Chcę iść na ten rower..!
Może zjem pomidorka.. Chłopak narobił zapachów, chińszczyzna z sosem carry, myśli, że się skuszę, jest w błędzie.
Nic nie zjem. Nawet pomidorka.
Jestem wkurw***a....
Chce mieć chude nogi.. Chce 47...
poniedziałek, 16 lipca 2012
Bezsilność...
Dopadła mnie bezsilnośc, fizyczna i psychiczna. Obydwie próbuje zwalczyć. Zrobiłam błąd, że nie przekraczałam 300 kcal i nie jadłam śniadań. Teraz nie mam siły na nic. Cięzko mi umyc naczynia, nastawic pranie. Najciężej jest przetrwać w pracy.
Musze odzyskac siły. Zaczynam jeść.. więcej..? Na śniadanie chlebek chrupki z papryką, na drugie jogurt z płatkami. Nie czuję się doskonale, ale wiem, że potrzeba czasu.
Wczoraj zjadłam pomidora na kolacje.. o 23. Czułam się napchana, bo dołożyłam do tego 4 orzechy włoskie. Bałam się bardzo rano wejść na wage. Na szczęście waga nie wzrosła 48.7. Nie spadła też, ale to dlatego, ze jem teraz po 500 kcal.
Naprawde nie mam siły, musze się zdrzemnąc zaraz. Później pójdę na miasto po książki. Chcę się uczyć. Mam nadzieje, że już nie będzie padac. Może kupię żeń szeń na siłe..?
Nie, tabletki mi nie pomogą. Potrzebuje poprostu jedzenia.
To będzie trudne, naprawde trudne. Ciągle mnie zrzerają wyrzuty sumienia i jest mi niedobrze, boli mnie brzuch.
A z drugiej strony czuję się trochę lepiej psychicznie, bo znajomi mówią mi, że schudłam, że same kości.. I że wyglądałam wcześniej ładniej...
Dlatego postaram sie jeść 500 kcal, by odzyskac siły, nie muszę chudnąć.. narazie. Byle nie przytyć.!
Muszę iść spać...
Musze odzyskac siły. Zaczynam jeść.. więcej..? Na śniadanie chlebek chrupki z papryką, na drugie jogurt z płatkami. Nie czuję się doskonale, ale wiem, że potrzeba czasu.
Wczoraj zjadłam pomidora na kolacje.. o 23. Czułam się napchana, bo dołożyłam do tego 4 orzechy włoskie. Bałam się bardzo rano wejść na wage. Na szczęście waga nie wzrosła 48.7. Nie spadła też, ale to dlatego, ze jem teraz po 500 kcal.
Naprawde nie mam siły, musze się zdrzemnąc zaraz. Później pójdę na miasto po książki. Chcę się uczyć. Mam nadzieje, że już nie będzie padac. Może kupię żeń szeń na siłe..?
Nie, tabletki mi nie pomogą. Potrzebuje poprostu jedzenia.
To będzie trudne, naprawde trudne. Ciągle mnie zrzerają wyrzuty sumienia i jest mi niedobrze, boli mnie brzuch.
A z drugiej strony czuję się trochę lepiej psychicznie, bo znajomi mówią mi, że schudłam, że same kości.. I że wyglądałam wcześniej ładniej...
Dlatego postaram sie jeść 500 kcal, by odzyskac siły, nie muszę chudnąć.. narazie. Byle nie przytyć.!
Muszę iść spać...
czwartek, 12 lipca 2012
48.7
Rano waga 48.7.
Tak jak mówiłyście- nie będzie tak źle..! Lubię to, na prawde..:) wystarczy 0.1 kg mniej a już się czuję podbudowana, wiem, że moje starania nie idą na marne.
Dzisiaj musiałam wstać o 5:40 do pracy na zebranie godzinne z nowej kolekcji.. Lubię mode, lubię te wszystkie ciuszki, ale już mnie ta praca irytuje. Nie lubię wciskać klientkom produktu, zwłaszcza, że w moim sklepie jest naprawde drogo. Kupuję tam tylko dlatego, bo mam zniżkę 50% z czego i tak mi odciągają podatek z wypłaty..:/
W tym miesiącu troszke większa wypłata, ale z moim etatem i moimi wydatkami połowy już nie mam. Kupiłam tylko torebke, spodnie (rurki, slimy. Po nich widzę, że chyba na prawdę schudłam na nogach) sukienke , spódniczke, pasek i przedłużaną bluzkę. Jak na mnie to małe zakupy, nie umiem się po prostu powstrzymać. Zafarbowałam też ostatnio włosy, bo miałam juz odrosty, szybko mi rosną. Od jakiegos czasu robię na czerwono z czarnymi pasemkami, teraz wyszły mi czerwone refleksy na czarnych, ale super..:) moooże wstawie zdjęcie..;) ale to jeszcze przemyśle.
Zależy mi na Waszej opinii, bo jesteście takie Kochane.:) Oczywiście opinia dot. figury, pal licho juz z włosami.:p
Ostatnio jadłam po 300 kcal. Ale czuję, że muszę zwiększyć ilość jedzenia i jednocześnie zwiększyć ilość ćwiczeń. Wczoraj w nocy miałam skakać na skakance. Zrobiłam 100 podskoków i skończyłam, bo mieszkam nad takim walniętym sąsiadem, ale naprawde ma jakies zaburzenia, sam kiedyś to przyznał mojemu chłopakowi, żeby mu wybaczył jak mu coś odwali.
Ostatnio jak się kąpaliśmy zaczął walić Nam do drzwi, szarpac za klamke a potem grozić, że tu wróci za pół godziny i wtedy zobaczymy. Była co prawda 23, ale co mu przeszkadza spuszczanie wody z wanny..? Zwłaszcza, że był pijany i na pewno nie spał jeszcze, tylko doił...
Ale nie poddałam sie oczywiście, sąsiad to nie wymówka, były inne ćwiczenia przez godzine, az mam zakwasy...
Dzisiaj przed pracą miałam zjeść chlebek chrupki z białym serkiem (wszystko ładnie wywarzone na mojej nowej wadze kuchennej..;D ), ale ostatecznie nie miałam odwagi, wzięłam tylko na zebranie jogurt 0%. I dobrze, bo tak mi burczało w brzuchu, wstyd troche, pewnie już dziewczyny się domyśliły, że się odchudzam..:/
Ugotowałam zupę dietetyczną na włoszczyźnie (marchewka, seler, por, pietruszka), kapusta, brukselka, papryka i koperek. Troche chili na lepszy metabolizm, pieprz, rozmaryn. I koncentrat pomidorowy (na taki duży garnek kalorie sie rozeszły..) Jest dobra. Nawet mój chłopak się na nią skusił, tylko mu posoliłam. Powiedział, że dobra..:)
Ma malo kalorii i będę ją jeść, bo często mam ochote na cos ciepłego..
Z reszty kapustki zrobię surówke z marchewka i jabłkiem. Tylko nie wiem co dac zamiast oleju, żeby nie była taka sucha. Może macie jakies pomysły..?
Idę ćwiczyć. Zrobię rundke z Ewą Chodakowską, bo czuję się strasznie gruba. Mam wydęty brzuch po tej kapuścianej. Muszę wziąsc krople Verdin na trawienie i niestrawność. A jak starczy sił to jeszcze godzinka "moich" ćwiczeń, jak wczoraj.
Jestem prawie pewna, że jutro kilo więcej, nie wiem czemu, zawsze tak czuje pod koniec dnia..:/
Mam nadzieję, że moje paranoje się nie sprawdzą..
...
Chce już 47..!
Dzisiejsze ćwiczenia są ostatnią szansą na uratowanie tego dnia..
Tak jak mówiłyście- nie będzie tak źle..! Lubię to, na prawde..:) wystarczy 0.1 kg mniej a już się czuję podbudowana, wiem, że moje starania nie idą na marne.
Dzisiaj musiałam wstać o 5:40 do pracy na zebranie godzinne z nowej kolekcji.. Lubię mode, lubię te wszystkie ciuszki, ale już mnie ta praca irytuje. Nie lubię wciskać klientkom produktu, zwłaszcza, że w moim sklepie jest naprawde drogo. Kupuję tam tylko dlatego, bo mam zniżkę 50% z czego i tak mi odciągają podatek z wypłaty..:/
W tym miesiącu troszke większa wypłata, ale z moim etatem i moimi wydatkami połowy już nie mam. Kupiłam tylko torebke, spodnie (rurki, slimy. Po nich widzę, że chyba na prawdę schudłam na nogach) sukienke , spódniczke, pasek i przedłużaną bluzkę. Jak na mnie to małe zakupy, nie umiem się po prostu powstrzymać. Zafarbowałam też ostatnio włosy, bo miałam juz odrosty, szybko mi rosną. Od jakiegos czasu robię na czerwono z czarnymi pasemkami, teraz wyszły mi czerwone refleksy na czarnych, ale super..:) moooże wstawie zdjęcie..;) ale to jeszcze przemyśle.
Zależy mi na Waszej opinii, bo jesteście takie Kochane.:) Oczywiście opinia dot. figury, pal licho juz z włosami.:p
Ostatnio jadłam po 300 kcal. Ale czuję, że muszę zwiększyć ilość jedzenia i jednocześnie zwiększyć ilość ćwiczeń. Wczoraj w nocy miałam skakać na skakance. Zrobiłam 100 podskoków i skończyłam, bo mieszkam nad takim walniętym sąsiadem, ale naprawde ma jakies zaburzenia, sam kiedyś to przyznał mojemu chłopakowi, żeby mu wybaczył jak mu coś odwali.
Ostatnio jak się kąpaliśmy zaczął walić Nam do drzwi, szarpac za klamke a potem grozić, że tu wróci za pół godziny i wtedy zobaczymy. Była co prawda 23, ale co mu przeszkadza spuszczanie wody z wanny..? Zwłaszcza, że był pijany i na pewno nie spał jeszcze, tylko doił...
Ale nie poddałam sie oczywiście, sąsiad to nie wymówka, były inne ćwiczenia przez godzine, az mam zakwasy...
Dzisiaj przed pracą miałam zjeść chlebek chrupki z białym serkiem (wszystko ładnie wywarzone na mojej nowej wadze kuchennej..;D ), ale ostatecznie nie miałam odwagi, wzięłam tylko na zebranie jogurt 0%. I dobrze, bo tak mi burczało w brzuchu, wstyd troche, pewnie już dziewczyny się domyśliły, że się odchudzam..:/
Ugotowałam zupę dietetyczną na włoszczyźnie (marchewka, seler, por, pietruszka), kapusta, brukselka, papryka i koperek. Troche chili na lepszy metabolizm, pieprz, rozmaryn. I koncentrat pomidorowy (na taki duży garnek kalorie sie rozeszły..) Jest dobra. Nawet mój chłopak się na nią skusił, tylko mu posoliłam. Powiedział, że dobra..:)
Ma malo kalorii i będę ją jeść, bo często mam ochote na cos ciepłego..
Z reszty kapustki zrobię surówke z marchewka i jabłkiem. Tylko nie wiem co dac zamiast oleju, żeby nie była taka sucha. Może macie jakies pomysły..?
Idę ćwiczyć. Zrobię rundke z Ewą Chodakowską, bo czuję się strasznie gruba. Mam wydęty brzuch po tej kapuścianej. Muszę wziąsc krople Verdin na trawienie i niestrawność. A jak starczy sił to jeszcze godzinka "moich" ćwiczeń, jak wczoraj.
Jestem prawie pewna, że jutro kilo więcej, nie wiem czemu, zawsze tak czuje pod koniec dnia..:/
Mam nadzieję, że moje paranoje się nie sprawdzą..
...
Chce już 47..!
Dzisiejsze ćwiczenia są ostatnią szansą na uratowanie tego dnia..
środa, 11 lipca 2012
Chwile ulotne....
Od
1. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Lubię jeździć na rowerze.:)
2. Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z odchudzaniem?
6 lat temu, w 1 klasie gimnazjum
3. Lubisz czytać książki? Jeśli tak, Twoją ulubioną książką jest...?
Nie mam czasu na książki..;(
4. Ulubiony film? I dlaczego akurat ten jest Twoim ulubionym filmem, a nie inny?
Jest ich pare, ale jedne z lepszych to "Incepcja", "Gladioator". Naprawde dobre filmy i wspaniała muzyka.
5. Jeśli miałabyś możliwość odwiedzić 3 kraje, jakie by to były i dlaczego?
Indie, Nepal, Egipt. Zawsze mnie fascynowały te kraje, kultura..
6. Twoja ulubiona pogoda/pora roku?
Wiosna, wszystko się budzi do życia i temperatura jest znośna.:)
7. Piosenka, przy której płaczesz lub wywołuje u Ciebie złe/dobre wspomnienia?
Muzyka Lisy Gerrard i Hansa Zimmera, wystarczy posłuchać, żeby zrozumieć.
8. Masz do wyboru długie i krótkie włosy, które wybierasz?
Oczywiście długie.:)
9. Co mogłabyś jeść bez przerwy?
Spaghetti Carbonara wegetariańskie a na śniadanie tosty. Niestety nie mogę tego jeść..
10. Napój, którego nie znosisz?
Chyba nie ma takiego.:)
11. Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz w swoim życiu, co by to było?
NIGDY NIE ZACZĘŁA BYM SIĘ ODCHUDZAĆ.!!!
W nocy piłam dużo wody, bo nie chcę się odwodnić, zwłaszcza po wczorajszych wieczornych piwkach.
Rano stanęłam na wage ze świadomością, że może być o milion więcej. Nie było.
Waga pokazała 48.8. Byłam szczęśliwa. Zjadłam dzisiaj koło 300 kcal, 4 chlebki chrupkie, 2plasterki pomidora, oliwki, 5 pieczarek, sałate, kawałek papryki, nektarynke..
Wieczorem byłam u rodziców na kawke. Były pączki, czipsy, w garnku ziemniaki z obiadu z cebulką.. Miałam na nie straszną ochote. I na tego pączka.
W ogóle miałam już dość. Wkurza mnie to, że nie mogę sobie pozwolic na wafelka, albo, że muszę patrzeć jak mój ukochany je na obiad frytki, robić mu pyszne kanapki do pracy i nie móc skosztować.
Przecież co chwile czytam na blogach: zawaliłam, jutro od nowa..
Chłopak wyszedł do pracy na nocke a ja już wiedziałam. Wiedziałam, że nie mam usprawiedliwienia dla tego, ale tak naprawde nic się nie stanie, bo wszystko zwróce.
Zjadłam 3 łyżki nutelki, pare paluszków słonych, chlebek chrupki z serkiem żółtym. Więcej już nie mogłam, brzuch mi pękał. Przynajmniej tyle, wiem, że nie mogę zjesc więcej niż taka licha porcja.
Piłam dużo wody aż wszystko wyleciało. Postarałam się, by było wszystko.!!
Waga pokazała 48.8. Byłam szczęśliwa. Zjadłam dzisiaj koło 300 kcal, 4 chlebki chrupkie, 2plasterki pomidora, oliwki, 5 pieczarek, sałate, kawałek papryki, nektarynke..
Wieczorem byłam u rodziców na kawke. Były pączki, czipsy, w garnku ziemniaki z obiadu z cebulką.. Miałam na nie straszną ochote. I na tego pączka.
W ogóle miałam już dość. Wkurza mnie to, że nie mogę sobie pozwolic na wafelka, albo, że muszę patrzeć jak mój ukochany je na obiad frytki, robić mu pyszne kanapki do pracy i nie móc skosztować.
Przecież co chwile czytam na blogach: zawaliłam, jutro od nowa..
Chłopak wyszedł do pracy na nocke a ja już wiedziałam. Wiedziałam, że nie mam usprawiedliwienia dla tego, ale tak naprawde nic się nie stanie, bo wszystko zwróce.
Zjadłam 3 łyżki nutelki, pare paluszków słonych, chlebek chrupki z serkiem żółtym. Więcej już nie mogłam, brzuch mi pękał. Przynajmniej tyle, wiem, że nie mogę zjesc więcej niż taka licha porcja.
Piłam dużo wody aż wszystko wyleciało. Postarałam się, by było wszystko.!!
Nie powinnam. Ale troche czuje, że zasłużyłam by poczuc ten smak.
Nie, nie zasłużyłam.! Nie wiem dlaczego we mnie tyle pychy.!
Biorę skakanke.
Muszę odpokutować..
Jutro pewnie mega liczba na wadze, tak czuję...wtorek, 10 lipca 2012
otagowani..:)
Od vintage leanness:*
1. Gdybyś musiała wybrać odcień, w którym postrzegałabyś świat, była by to czerń, czy biel?
Biel. Biel jest czysta, delikatna, lekka- tak jak my, motylki.
2. Wolałabyś urodzić się jako szczupła, czy otyła osoba? Dlaczego?
3. Mały Książę. Jaka była by Twoja planeta i czy w ogóle by była?
Ja chcę Ziemie. Tu jest tak pięknie.! Nawet nie wiemy ile matka natura przed Nami skrywa. Zmieniłabym tylko ludzi, którzy niszczą Nasza Planete..
4. Jak myślisz, w jaki sposób postrzegają Cię ludzie obok?
Jako trochę nieśmiałą, poukładaną i porządną dziewczyne. Dopiero jak ktos mnie pozna bliżej wie, że potrafię się otworzyć i poświrować..:)
5. Chciałabyś, aby postrzegali Cię z innej strony? Jak?
Chciałabym wyglądać na bardziej pewną siebie i wygadaną osobę.
6. Książka, jaką ostatnio przeczytałaś?
Chuda.
7. Jako, że siódemka to moja ulubiona cyfra, a zarazem magiczna, to też i stosowne pytanie. Gdybyś mogła wybrać, to którą postacią z bajki chciałabyś być?
Alicją w krainie czarów.
8. Jak myślisz, czy ludzie, którym wszystko wychodzi są słabsi/mocniejsi od tych "gorszych"?
Myślę, że na pewno nie są mocniejsi, mają po prostu życiowe szczęście. Bo niemożliwe jest to, żeby w życiu wszystko wyszło.
9. Jaki według Ciebie kolor najbardziej Cię opisuje/odzwierciedla?
Fioletowy. Mistyczny, uduchowiony...
10. Reinkarnacja, czyli ponowne wcielenie duszy. Jak myślisz, do jakiego ciała fizycznego Twoja dusza trafi po śmierci?
Wierzę w reinkarnacje, dlatego nie jadam mięsa. Nie wiem kim będę, ale na pewno chciałabym byc buddystą, medytować, ćwiczyć jogę..
11. Myślałam, że wymyślanie pytań to pestka - myliłam się. Palisz? Jakie są Twoje ulubione papierosy?
Palę. Mentole- Marlboro frost blue, ostatnio przerzuciłam się na cienkie Vogue.
Od Brendy.:*
2. Masz kogoś, komu mogłabyś powiedzieć WSZYSTKO?
Nie mam. Ewentualnie mój chłopak, wie bardzo dużo o mnie, więcej niż koleżanki, ale np. o tym, że zwracam posiłki nie wie.
3. Czy uważasz, że gdy osiągniesz idealną wagę, będziesz szczęśliwa?
Nie wiem. Bo kiedy będzie moja idealna waga.? Już to przechodziłam i wiem, że ważąc 43 kilo też mi było za dużo, chciałam jeszcze i jeszcze chudnąć...
4. Miewasz stany depresyjne?
Tak. Leczyłam się psychiatrycznie na zaburzenia depresyjno- lękowe, przestałam, bo tyłam po lekach.
Jestem po próbach samobójczych.;(
5. Jakiej muzyki słuchasz?
Jestem otwarta na nowe brzmienia. Musi być to muzyka niekomercyjna, od chillout, ambient po house i oczywiście rocka, industrial i muzyke filmową..:)
6. Zamknij oczy i pomyśl o jakimś miłym wspomnieniu, na myśl o którym odruchowo się uśmiechasz. Jakie to wspomnienie?
Gdy poznawałam mojego obecnego chłopaka, zabrał mnie na wycieczke do Ustronia. Zaczął padać deszcz a myśmy biegali po trawie z uśmiechem na twarzy.
7. Co myślisz o osobach z twoją wymarzoną sylwetką, jedzących to, co chcą i nie tyjących przy tym?
Mam taką koleżanke. Lubię ją, ale poprostu jej zazdroszcze. Oczywiście nie ma w tym zawiści, tylko żal, dlaczego ja się taka nie urodziłam...
8. Jak wyobrażasz sobie siebie za 10 lat?
Jestem po ślubie, mam dziecko i pracuje jako polonistka w Liceum ogólnokształcącym.;)
9. Co byś zrobiła, gdybyś dowiedziała się, że zostało ci 48 godzin życia?
Pojechała bym nad morze z Moim.:* by chodzić boso po plaży, rzucac się na fale, objadać lodami a wieczorem móc zasnąć na piasku i obudzić się o świcie patrząc na wschodzące słońce...
10. Co robisz w wolnym czasie?
Czytam o dietach, ćwiczeniach..
11. Chcesz mieć dzieci? Jaka płeć i ile?
Chciałabym 2, starszy chłopak i młodsza dziewczynka.
Taguję wszystkich, którzy chcą opowiedzieć coś o sobie. Nie chcę wybierać, żeby ktoś czuł się pod presją, ale również nie chcę, aby ktokolwiek czuł się ominięty..:) mam nadzieję, że nie bedziecie miały mi tego za złe..:)
Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś odpowiedział na moje wypociny.:)
Nie wiem jak rano bedzie, ale w chwili obecnej (jest 1:25 w nocy) waga pokazała 48.5.
Nie mogę.... po prostu nie mogę w to kur*a uwierzyć.
Dzisiaj kefir, sałata, rzodkiewka. Prawie głodówka. Wieczorem zjebałam, byłam na rynku z dziewczynami, wypiłam 2 desperadosy. Później poszliśmy na pizze. Nie, oczywiście, że nie zjadłam ani kawałka. I tak byłam wściekła na te piwa..
Aby rano nie było więcej niż 49... Jutro kolejny dzień głodówki.. mam nadzieje.
W takich chwilach czuje się zmotywowana. I przeraźliwie głodna, zwłaszcza, że z piekarni znowu unoszą sie nieziemskie zapachy.
Ale postanowiłam, że będę CHUDA.
Cały czas prowadzę ze sobą wewnętrzny dialog.
"zjedz"
"a po co? nie chcę to moja decyzja.!"
"dobra dziewczynka, zostanie Ci to nagrodzone.."
cały czas mam to w głowie. Czuję, że szaleje. Ale z drugiej strony..
Cieszę się, że Ana ze mną rozmawia. Ale również jej nienawidzę. Czuję, jak otacza wokół mnie sieć i coraz cięzej się z niej wydostać.
Znowu.?
Nie zdaję sobie z tego sprawy...
1. Gdybyś musiała wybrać odcień, w którym postrzegałabyś świat, była by to czerń, czy biel?
Biel. Biel jest czysta, delikatna, lekka- tak jak my, motylki.
2. Wolałabyś urodzić się jako szczupła, czy otyła osoba? Dlaczego?
Szczupła, ponieważ nie musiała bym przeżywać tego co teraz, od 6ciu lat, nie musiała bym głodzić się, brać leków, chodzić po psychiatrach i siedzieć zamknięta w zakładzie psychiatrycznym.. Obsesja zepsuła całe moje dotychczasowe życie.
3. Mały Książę. Jaka była by Twoja planeta i czy w ogóle by była?
Ja chcę Ziemie. Tu jest tak pięknie.! Nawet nie wiemy ile matka natura przed Nami skrywa. Zmieniłabym tylko ludzi, którzy niszczą Nasza Planete..
4. Jak myślisz, w jaki sposób postrzegają Cię ludzie obok?
Jako trochę nieśmiałą, poukładaną i porządną dziewczyne. Dopiero jak ktos mnie pozna bliżej wie, że potrafię się otworzyć i poświrować..:)
5. Chciałabyś, aby postrzegali Cię z innej strony? Jak?
Chciałabym wyglądać na bardziej pewną siebie i wygadaną osobę.
6. Książka, jaką ostatnio przeczytałaś?
Chuda.
7. Jako, że siódemka to moja ulubiona cyfra, a zarazem magiczna, to też i stosowne pytanie. Gdybyś mogła wybrać, to którą postacią z bajki chciałabyś być?
Alicją w krainie czarów.
8. Jak myślisz, czy ludzie, którym wszystko wychodzi są słabsi/mocniejsi od tych "gorszych"?
Myślę, że na pewno nie są mocniejsi, mają po prostu życiowe szczęście. Bo niemożliwe jest to, żeby w życiu wszystko wyszło.
9. Jaki według Ciebie kolor najbardziej Cię opisuje/odzwierciedla?
Fioletowy. Mistyczny, uduchowiony...
10. Reinkarnacja, czyli ponowne wcielenie duszy. Jak myślisz, do jakiego ciała fizycznego Twoja dusza trafi po śmierci?
Wierzę w reinkarnacje, dlatego nie jadam mięsa. Nie wiem kim będę, ale na pewno chciałabym byc buddystą, medytować, ćwiczyć jogę..
11. Myślałam, że wymyślanie pytań to pestka - myliłam się. Palisz? Jakie są Twoje ulubione papierosy?
Palę. Mentole- Marlboro frost blue, ostatnio przerzuciłam się na cienkie Vogue.
Od Brendy.:*
1. Jak zaczęła się twoja przygoda z odchudzaniem?
6 lat temu, będąc w 1 kl gimnazjum, zaczęłam się głodzić, ćwiczyć. Wtedy ważyłam 55 kilo. Nie wiem dlaczego zaczęłam ten koszmar. Może dlatego, że w podstawówce byłam pulchna i się ze mnie śmiali i nosiłam w podświadomości taką mała traume. Najwyższa waga 64kg, najniższa 43. 2. Masz kogoś, komu mogłabyś powiedzieć WSZYSTKO?
Nie mam. Ewentualnie mój chłopak, wie bardzo dużo o mnie, więcej niż koleżanki, ale np. o tym, że zwracam posiłki nie wie.
3. Czy uważasz, że gdy osiągniesz idealną wagę, będziesz szczęśliwa?
Nie wiem. Bo kiedy będzie moja idealna waga.? Już to przechodziłam i wiem, że ważąc 43 kilo też mi było za dużo, chciałam jeszcze i jeszcze chudnąć...
4. Miewasz stany depresyjne?
Tak. Leczyłam się psychiatrycznie na zaburzenia depresyjno- lękowe, przestałam, bo tyłam po lekach.
Jestem po próbach samobójczych.;(
5. Jakiej muzyki słuchasz?
Jestem otwarta na nowe brzmienia. Musi być to muzyka niekomercyjna, od chillout, ambient po house i oczywiście rocka, industrial i muzyke filmową..:)
6. Zamknij oczy i pomyśl o jakimś miłym wspomnieniu, na myśl o którym odruchowo się uśmiechasz. Jakie to wspomnienie?
Gdy poznawałam mojego obecnego chłopaka, zabrał mnie na wycieczke do Ustronia. Zaczął padać deszcz a myśmy biegali po trawie z uśmiechem na twarzy.
7. Co myślisz o osobach z twoją wymarzoną sylwetką, jedzących to, co chcą i nie tyjących przy tym?
Mam taką koleżanke. Lubię ją, ale poprostu jej zazdroszcze. Oczywiście nie ma w tym zawiści, tylko żal, dlaczego ja się taka nie urodziłam...
8. Jak wyobrażasz sobie siebie za 10 lat?
Jestem po ślubie, mam dziecko i pracuje jako polonistka w Liceum ogólnokształcącym.;)
9. Co byś zrobiła, gdybyś dowiedziała się, że zostało ci 48 godzin życia?
Pojechała bym nad morze z Moim.:* by chodzić boso po plaży, rzucac się na fale, objadać lodami a wieczorem móc zasnąć na piasku i obudzić się o świcie patrząc na wschodzące słońce...
10. Co robisz w wolnym czasie?
Czytam o dietach, ćwiczeniach..
11. Chcesz mieć dzieci? Jaka płeć i ile?
Chciałabym 2, starszy chłopak i młodsza dziewczynka.
Taguję wszystkich, którzy chcą opowiedzieć coś o sobie. Nie chcę wybierać, żeby ktoś czuł się pod presją, ale również nie chcę, aby ktokolwiek czuł się ominięty..:) mam nadzieję, że nie bedziecie miały mi tego za złe..:)
1. Czy sen ma dla Ciebie znaczenie.? Prowadzisz sennik, może masz pory dnia/nocy w których musisz się położyć spać, jakieś dziwne sytuacje w śnie.?
2. Czy byłabyś w stanie dla chudości wyrzec się całkowicie słodyczy? Ciastek, lodów, wafelków.?
3. Jak często ćwiczysz, czy masz czasami ochote rzucić to wszystko, rolki, rower, płyty fitness, by móc mieć w końcu święty spokój.?
4. Jaką nosisz fryzure, kolor.? Często zmieniasz fryzury.?
5. Jaki masz stosunek do mody, lubisz czasami pobuszować po sklepie, by być na bierząco z modą czy zdarza Ci się to sporadycznie.?
6. Czy wierzysz w magie, moc tarota, świec, kadzideł..? Czy uwazasz to za pogańskie zabobony?
7. Jesteś w posiadaniu lampy Alladyna. Jakie będzie Twoje życzenie.? Czy w ogóle odważysz się potrzec lampe.?
8. Czy jestes eko.? Oszczędzasz energie, wode, segregujesz smieci, nie zaśmiecasz ulic, jesz ekologiczną zywność a może zamiast autobusu wybierasz rower.? A może jesteś wege.? :)
9. Jakie sa pierwsze czynności, które wykonujesz rano, po przebudzeniu.?
10. Czy zdarza Ci się troszke oszukiwać na blogu, np. omijając zjedzone jabłko w bilansie.? Proszę o szczere odpowiedzi, bo to skłania do refleksji kochane..:)
11. Jakie masz relacje z rodziną- mama, tata, siostra, brat. Czy mimo wszystkich kłótni i oszczerstw dałabys rade bez nich przetrwać.?
Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś odpowiedział na moje wypociny.:)
Nie wiem jak rano bedzie, ale w chwili obecnej (jest 1:25 w nocy) waga pokazała 48.5.
Nie mogę.... po prostu nie mogę w to kur*a uwierzyć.
Dzisiaj kefir, sałata, rzodkiewka. Prawie głodówka. Wieczorem zjebałam, byłam na rynku z dziewczynami, wypiłam 2 desperadosy. Później poszliśmy na pizze. Nie, oczywiście, że nie zjadłam ani kawałka. I tak byłam wściekła na te piwa..
Aby rano nie było więcej niż 49... Jutro kolejny dzień głodówki.. mam nadzieje.
W takich chwilach czuje się zmotywowana. I przeraźliwie głodna, zwłaszcza, że z piekarni znowu unoszą sie nieziemskie zapachy.
Ale postanowiłam, że będę CHUDA.
Cały czas prowadzę ze sobą wewnętrzny dialog.
"zjedz"
"a po co? nie chcę to moja decyzja.!"
"dobra dziewczynka, zostanie Ci to nagrodzone.."
cały czas mam to w głowie. Czuję, że szaleje. Ale z drugiej strony..
Cieszę się, że Ana ze mną rozmawia. Ale również jej nienawidzę. Czuję, jak otacza wokół mnie sieć i coraz cięzej się z niej wydostać.
Znowu.?
Nie zdaję sobie z tego sprawy...
poniedziałek, 9 lipca 2012
...
Na stole w miseczce leżało pełno cukierków, mini snickers, mini mars, mini bounty. Kosztowałam wszystkie po kolei. A później jeszcze raz skosztowałam, by wiedzieć, który najbardziej mi smakuje, bym mogła zjeść ich najwięcej. "wyrzygam później"- myślałam. Pozbawiało mnie to troche wyrzutów sumienia i pozwalało rozkoszować się słodyczami.
Przyszło później, nie wyrzygałam.
Wstał ranek. Obudziłam się. Nie wiedziałam przez chwile co się dzieje, czy naprawde zgrzeszyłam, czy mam juz biec na wage by sie rozpłakać.?
To był sen.
Tak, to był koszmarny sen. Czuję, że po nim przytyłam..
Rano bezzmiennie 50.3.
Co za liczba, demotywuje mnie, doprowadza do szału. Czuję się bardzo bezradna.
Mam nadzieje, że to waga świruje.. A nie potrafię się dziennie NIE ważyć.
Bilans:
*RANO: kawa+troche mleka0,5%- 10, Chlebek chrupki- 22, Jajeczko na twardo- 60
*15:00-- 4 sojowe kotleciki gotowane, 2 buraczki ugotowane (plus troche tego barszczyku) ogórek kiszony-- 120
*W PRACY: jogurt 0% -70, chlebek chrupki- 22
*WIECZOREM: 2 łyżki surówki- 20, 50ml kefiru-15
RAZEM: około 340 (zawsze wszystko zaokrąglam do góry, żeby mieć więcej pokory)
ćwiczenia:
-->12:40-- 16 km na rowerze (tak mało, bo musiałam zdążyć do pracy na południe)-- minus340 kcal
-->Marsz 5 km z pracy do domu
Czuję się grubo. Czuję się podle. Nie wiem co robie źle, że przestałam chudnąć.
Jeśli jutro rano dalej bedzie 50.3, obiecuję Wam wszystkim moje kochane, że robię 3 dni głodówki (mam 3dni wolnego pod rząd). Nie wiem jak to przetrwam a co najgorsze nie wiem dlaczego tak myśle, że mogłabym nie przetrwać, widocznie jestem za słaba.
Tak, jestem słaba.
Jestem niczym a nie motylkiem.
W dodatku jestem cały czas głodna, cały czas mnie ssie i wszedzie pokusy.
Oszaleje.. naprawde oszaleje.
Dobrze, że mam kochanego chłopaka..
Jak to dobrze, że go mam...
Muszę zapalić i napić się whisky. Mogę tylko zapalić, Napije sie wody.
Chce mieć CHUDE NOGI..!
niedziela, 8 lipca 2012
coś nie tak...
Dzisiaj:
Kawa, herbatka odchudzająca, pół zupki chińskiej (150), 8 oliwek, ogórek kiszony, rzodkiewka, sok pomidorowy 400 ml (90), pół chlebka chrupkiego (12). Jakieś 270 kcal.
Nie mam siły, słabo mi.. W pracy już myślałam, że padnę a miałam tylko wodę do jedzenia. Rano ćwiczyłam co również pozbawiło mnie sił.
Miałam po pracy iść na rower, ale zaczęło padać. Nawet siły natury przeciwko mnie.
Do tego wszystkiego siedziałam dość długo na kibelku, bo chyba się czymś strułam. Pewnie moim życiem. Pewnie stresem, bo waga szaleje.
Czy 500 to taki duży bilans.?
2 dni 49.8, później 50.3, znowu 49.8 i dzisiaj patrze a tu 50.3.
Nawet nie wiecie jak się wkurw**am, bo miałam świadomość, że to MOJA WINA, to pewnie przez alkohol, znowu wypiłam piwo wczoraj w nocy.
Muszę zmniejszyć bilans.
Chcę w tym tygodniu mieć 48. Ale nie 48.8 tylko max 48.2. Mam na to calutkie 7 dni i w tym 3 dni wolnego od pracy, gdzie powinno być łatwo nie jeść, bo siły nie potrzebuje. Chociaż paradoksalnie takie dni są najgorsze bo z nudów można i zajadać. Ale to będzie mój wybór czy wole być grubasem czy chudzielcem.
Ja wybrałam tą druga opcje, wydaje się być atrakcyjniejsza. Utożsamiam się z nią.
I wiecie co.? Mieszkam nad piekarnią.
Własnie wyciągneli chleb z pieca. Wyobraźcie sobie jakie ja mam zapachy w domu codziennie.
Ale ten chleb musi być zajebisty. Z samym masłem.
Potrzebuje siły..;(
Buziaki Kochane.;**
Kawa, herbatka odchudzająca, pół zupki chińskiej (150), 8 oliwek, ogórek kiszony, rzodkiewka, sok pomidorowy 400 ml (90), pół chlebka chrupkiego (12). Jakieś 270 kcal.
Nie mam siły, słabo mi.. W pracy już myślałam, że padnę a miałam tylko wodę do jedzenia. Rano ćwiczyłam co również pozbawiło mnie sił.
Miałam po pracy iść na rower, ale zaczęło padać. Nawet siły natury przeciwko mnie.
Do tego wszystkiego siedziałam dość długo na kibelku, bo chyba się czymś strułam. Pewnie moim życiem. Pewnie stresem, bo waga szaleje.
Czy 500 to taki duży bilans.?
2 dni 49.8, później 50.3, znowu 49.8 i dzisiaj patrze a tu 50.3.
Nawet nie wiecie jak się wkurw**am, bo miałam świadomość, że to MOJA WINA, to pewnie przez alkohol, znowu wypiłam piwo wczoraj w nocy.
Muszę zmniejszyć bilans.
Chcę w tym tygodniu mieć 48. Ale nie 48.8 tylko max 48.2. Mam na to calutkie 7 dni i w tym 3 dni wolnego od pracy, gdzie powinno być łatwo nie jeść, bo siły nie potrzebuje. Chociaż paradoksalnie takie dni są najgorsze bo z nudów można i zajadać. Ale to będzie mój wybór czy wole być grubasem czy chudzielcem.
Ja wybrałam tą druga opcje, wydaje się być atrakcyjniejsza. Utożsamiam się z nią.
I wiecie co.? Mieszkam nad piekarnią.
Własnie wyciągneli chleb z pieca. Wyobraźcie sobie jakie ja mam zapachy w domu codziennie.
Ale ten chleb musi być zajebisty. Z samym masłem.
Potrzebuje siły..;(
Buziaki Kochane.;**
Do dzieła,
do 48.. !!!
piątek, 6 lipca 2012
Fit..
Zaczęłam ćwiczyć.. W końcu się zmobilizowałam, odzyskałam ostatnio trochę siły, ale nie przez zwiększenie dziennej dawki kalorii. Samo przyszło. Lubię jak energia przychodzi. Wtedy nie muszę desperacko zagryzać chlebek chrupki, by mieć siłę iść do pracy..
Byłam ostatnio na dużych zakupach. Wydałam 370 zł. Ale nie żałuje. Nakupowałam parę fajnych rzeczy, które były niezbędne, np. balsam nawilżający, balsam antycellulitowy, krem i peeleng do stóp, krem do rąk, deodorant, farby do włosów czarna i czerwona, różne odżywki do włosów (mam na ich punkcie troche bzika, bo są długie i szybko się niszczą), jakieś jogurty, kefiry.. I co najważniejsze- przyrządy do ćwiczeń- skakanke i twistera- to taki krązek do ćwiczen mięśni brzucha, super..:)
Po weekendzie jak dostane wypłate kupuje jeszcze wage kuchenną, bo już nie mogę tak dłużej "na oko" wszystko ważyć.. Wczoraj Mój Kochany kupił mi jeszcze motylka do ćwiczeń na nogi i ramiona. Bardzo się cieszę..:)
Dzisiaj wstałam przed 9tą, zjadłam 1 chlebek chrupki z białym serkiem (35 kcal), wypiłam kawkę, wzięłam l-karnityne na spalanie tkanki tłuszczowej i ćwiczyłam. Narazie spokojnie, 30 minut, bo nie chcę jutro robić przerwy z powodu zakwasów.
Później kąpiel, peeling gruboziarnisty antycellulitowy i masaż na uda i pupę bańką chińską. Boli, ale jest super, kupiłam chyba z 3 miesiące temu, nie używałam nawet regularnie (bo miałam na poczatku siniaki po tym), ale efekty daje, ujędrnia, poprawia krażenie a co za tym idzie działa antycellulitowo..
Na punkcie cellulitu mam tez troche świra, bo nigdy nie miałam, naprawde, dopiero od roku, jak zaczęłam używać tabletki hormonalne szlag trafił gładkie nogi i pojawiły się grudki, widac je jak ściskam kawałak skóry... więc lepiej zapobiegać, póki nie widać go az tak gołym okiem..:)
Coś jeszcze z nowinek.? Tak..:) Ostatnio chłopak zamówił mi na grouponie tabletki z jagód acai, z certyfikatem 100% jagód. Jedna paczka starcza na miesiąc (60 tabsów) i kosztuje 169 zł. Kupiliśmy po okazji w tej cenie 3 paczki.!! Wczoraj przyszły, cieszę się bardzo.:)
Działa kilkanaście razy lepiej od zielonej herbaty. Przyśpiesza metabolizm tłuszczów, dodaje energii, działa korzystnie na skóre, włosy, paznokcie, generalnie to zawierają mnóstwo składników odżywczych i antyoksydanty, sa idealne dla wegetarian, czyli dla mnie..:))
Wiem, że to zawsze tak pięknie brzmi, ale trzeba się czymś cieszyc w zyciu...
Ja się chce cieszyć chudością.
W ogóle to chce już 48, może być 48.8, ale nie ta dziewiątka,ona jest taka niebezpieczna, tak blisko z niej do 50 kilo... waga narazie w miejscu..
Liczę na te 48 po weekendzie.
I coś dla motywacji dla Nas, dziękuję, że jesteście..:)
Marzą mi się takie nogi..;(
Byłam ostatnio na dużych zakupach. Wydałam 370 zł. Ale nie żałuje. Nakupowałam parę fajnych rzeczy, które były niezbędne, np. balsam nawilżający, balsam antycellulitowy, krem i peeleng do stóp, krem do rąk, deodorant, farby do włosów czarna i czerwona, różne odżywki do włosów (mam na ich punkcie troche bzika, bo są długie i szybko się niszczą), jakieś jogurty, kefiry.. I co najważniejsze- przyrządy do ćwiczeń- skakanke i twistera- to taki krązek do ćwiczen mięśni brzucha, super..:)
Po weekendzie jak dostane wypłate kupuje jeszcze wage kuchenną, bo już nie mogę tak dłużej "na oko" wszystko ważyć.. Wczoraj Mój Kochany kupił mi jeszcze motylka do ćwiczeń na nogi i ramiona. Bardzo się cieszę..:)
Dzisiaj wstałam przed 9tą, zjadłam 1 chlebek chrupki z białym serkiem (35 kcal), wypiłam kawkę, wzięłam l-karnityne na spalanie tkanki tłuszczowej i ćwiczyłam. Narazie spokojnie, 30 minut, bo nie chcę jutro robić przerwy z powodu zakwasów.
Później kąpiel, peeling gruboziarnisty antycellulitowy i masaż na uda i pupę bańką chińską. Boli, ale jest super, kupiłam chyba z 3 miesiące temu, nie używałam nawet regularnie (bo miałam na poczatku siniaki po tym), ale efekty daje, ujędrnia, poprawia krażenie a co za tym idzie działa antycellulitowo..
Na punkcie cellulitu mam tez troche świra, bo nigdy nie miałam, naprawde, dopiero od roku, jak zaczęłam używać tabletki hormonalne szlag trafił gładkie nogi i pojawiły się grudki, widac je jak ściskam kawałak skóry... więc lepiej zapobiegać, póki nie widać go az tak gołym okiem..:)
Coś jeszcze z nowinek.? Tak..:) Ostatnio chłopak zamówił mi na grouponie tabletki z jagód acai, z certyfikatem 100% jagód. Jedna paczka starcza na miesiąc (60 tabsów) i kosztuje 169 zł. Kupiliśmy po okazji w tej cenie 3 paczki.!! Wczoraj przyszły, cieszę się bardzo.:)
Działa kilkanaście razy lepiej od zielonej herbaty. Przyśpiesza metabolizm tłuszczów, dodaje energii, działa korzystnie na skóre, włosy, paznokcie, generalnie to zawierają mnóstwo składników odżywczych i antyoksydanty, sa idealne dla wegetarian, czyli dla mnie..:))
Wiem, że to zawsze tak pięknie brzmi, ale trzeba się czymś cieszyc w zyciu...
Ja się chce cieszyć chudością.
W ogóle to chce już 48, może być 48.8, ale nie ta dziewiątka,ona jest taka niebezpieczna, tak blisko z niej do 50 kilo... waga narazie w miejscu..
Liczę na te 48 po weekendzie.
I coś dla motywacji dla Nas, dziękuję, że jesteście..:)
środa, 4 lipca 2012
49.8
Miała być radość.. miała być euforia. Wyobrażałam sobie, że jak zobaczę 4 z przodu to wzniosę się na chwile do nieba.
Ale tak się nie stało, jestem za gruba, nie dałabym rady się wznieść..
Spojrzałam tylko w góre i stwierdziłam, że fajnie.. no tak...
Boję się, że spierdole. Że zjem za dużo pomidora i przytyje kilo..
Wczoraj rano zrobiłam sobie chińską na śniadanie, bez tłuszczu, trochę tej soli z woreczka.. Zjadłam 3 łyżki i nagle coś we mnie pękło.
"przecież nie musisz tego jeść" pomyślałam. Chciałam zjeść śniadanie, bo miałam na 2gą zmianę do pracy, 8 godzin, nowe wyprzedaże, tłumy ludzi, widziałam w głowie ten bajzel.. Ale to nie wymówka.
Wzięłam szybko miseczkę do ręki i pobiegłam do kibla by wylać.
Przecież miałam rację, po co chciałam to zjeść, umarłam bez tego..?
Zjadłam dopiero przed samą pracą. Zrobiłam brokuły bez soli, 4 sojowe gotowane. Nic się nie zmienia. Zjadłam trochę twarogu chudego, z 2 łyżki, ale nie całość, bo już nie mogłam. Zostawiłam kawałek brokuła. Dziwny ścisk w żołądku, coś mnie blokowało, nie mogłam jeść..
Ale w pracy przetrwałam, było tak jak to sobie wyobraziłam, tyle roboty, że nawet nie myślałam o jedzeniu. Na przerwie zjadłam wafla i trochę naturalnego jogurtu, wypaliłam papierosa. Akurat trafiłam na moment, gdy na dworze działy się rzeczy jak z filmów o żywiołach. Powódź, pioruny na całe niebo, podobno w mieście obok był grad wielkości jajka kurzego.. grudzień 2012 się zbliża...
Po pracy spotkałam się z moimi przyjaciółmi. Nie widzieliśmy się długo, bo ja się nigdy nie odzywam. Wiem, że mają do mnie o to żal, ale ja już taka jestem, outsiderka.
Mieliśmy pić wódke w parku. Bałam się, że się szybko nawale, byłam głodna, zmeczona po pracy, wiem, że to nie wymówka, zjadłam tego małego batona fitness, jakieś musli sklejone razem na kształt batona. Miało 90 kcal.. Na starter piwo- ja wypiłam desperadosa. Później wódka z sokiem na popite. Milion papierosów.
Koło północy zaczęło strasznie padać, więc biegliśmy w tym deszczu, bo koleżanka mieszkała niedaleko.. Miała jedzenie w domu..:) Zrobiła kanapki jednej koleżance, bo była głodna. Mi też się włączył głód.. Chyba byłam bliska poproszenia o kanapke, ale w pore się opanowałam. I tak przesadziłam z tym batonem.
Wróciłam do domu o 3. o 4:20 musiałam wstać, żeby zrobić kanapki do pracy mojemu kochanemu. Byłam jeszcze nawalona. Posmarowałam sobie piętke masłem i położyłam kawałek sera żółtego. Było pyszne. Później drugą małą piętke. I sam plasterek sera.
Byłam pijana, nie wiedziałam co robie, nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji.!! Wyrzygałam...
Na szczęście waga dała mi szanse i dla mobilizacji pokazała rano 49.8.
Teraz siedzę z ssącym brzuchem i nie wiem co robić. Boję się zjeść. Mam serek wiejski, ale nie wiem.
Na kaca ma się zajebiste smaki.
Ja mam na pizze z oscypkiem, na spaghetti, na jeżyki, na orzeszki, na mleko z kulkami czekoladowymi, na nutelke, na bułke z masłem i serem i na szejka bananowego..
PORYTY ŁEB
Wypije kawę to mnie zamuli.
Pójdę na miasto i kupię spodnie xxs, by do nich schudnąc.
Ale mnie ssie.
Ale tak się nie stało, jestem za gruba, nie dałabym rady się wznieść..
Spojrzałam tylko w góre i stwierdziłam, że fajnie.. no tak...
Boję się, że spierdole. Że zjem za dużo pomidora i przytyje kilo..
Wczoraj rano zrobiłam sobie chińską na śniadanie, bez tłuszczu, trochę tej soli z woreczka.. Zjadłam 3 łyżki i nagle coś we mnie pękło.
"przecież nie musisz tego jeść" pomyślałam. Chciałam zjeść śniadanie, bo miałam na 2gą zmianę do pracy, 8 godzin, nowe wyprzedaże, tłumy ludzi, widziałam w głowie ten bajzel.. Ale to nie wymówka.
Wzięłam szybko miseczkę do ręki i pobiegłam do kibla by wylać.
Przecież miałam rację, po co chciałam to zjeść, umarłam bez tego..?
Zjadłam dopiero przed samą pracą. Zrobiłam brokuły bez soli, 4 sojowe gotowane. Nic się nie zmienia. Zjadłam trochę twarogu chudego, z 2 łyżki, ale nie całość, bo już nie mogłam. Zostawiłam kawałek brokuła. Dziwny ścisk w żołądku, coś mnie blokowało, nie mogłam jeść..
Ale w pracy przetrwałam, było tak jak to sobie wyobraziłam, tyle roboty, że nawet nie myślałam o jedzeniu. Na przerwie zjadłam wafla i trochę naturalnego jogurtu, wypaliłam papierosa. Akurat trafiłam na moment, gdy na dworze działy się rzeczy jak z filmów o żywiołach. Powódź, pioruny na całe niebo, podobno w mieście obok był grad wielkości jajka kurzego.. grudzień 2012 się zbliża...
Po pracy spotkałam się z moimi przyjaciółmi. Nie widzieliśmy się długo, bo ja się nigdy nie odzywam. Wiem, że mają do mnie o to żal, ale ja już taka jestem, outsiderka.
Mieliśmy pić wódke w parku. Bałam się, że się szybko nawale, byłam głodna, zmeczona po pracy, wiem, że to nie wymówka, zjadłam tego małego batona fitness, jakieś musli sklejone razem na kształt batona. Miało 90 kcal.. Na starter piwo- ja wypiłam desperadosa. Później wódka z sokiem na popite. Milion papierosów.
Koło północy zaczęło strasznie padać, więc biegliśmy w tym deszczu, bo koleżanka mieszkała niedaleko.. Miała jedzenie w domu..:) Zrobiła kanapki jednej koleżance, bo była głodna. Mi też się włączył głód.. Chyba byłam bliska poproszenia o kanapke, ale w pore się opanowałam. I tak przesadziłam z tym batonem.
Wróciłam do domu o 3. o 4:20 musiałam wstać, żeby zrobić kanapki do pracy mojemu kochanemu. Byłam jeszcze nawalona. Posmarowałam sobie piętke masłem i położyłam kawałek sera żółtego. Było pyszne. Później drugą małą piętke. I sam plasterek sera.
Byłam pijana, nie wiedziałam co robie, nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji.!! Wyrzygałam...
Na szczęście waga dała mi szanse i dla mobilizacji pokazała rano 49.8.
Teraz siedzę z ssącym brzuchem i nie wiem co robić. Boję się zjeść. Mam serek wiejski, ale nie wiem.
Na kaca ma się zajebiste smaki.
Ja mam na pizze z oscypkiem, na spaghetti, na jeżyki, na orzeszki, na mleko z kulkami czekoladowymi, na nutelke, na bułke z masłem i serem i na szejka bananowego..
PORYTY ŁEB
Wypije kawę to mnie zamuli.
Pójdę na miasto i kupię spodnie xxs, by do nich schudnąc.
Ale mnie ssie.
poniedziałek, 2 lipca 2012
50.5
Nie mam już siły, niechcący skasowałam taką ładną poetycką notke.. nienawidze tego. och...
Przynajmniej waga jest dla mnie łaskawa. jeszcze pół kilo i osiągnę 2gi cel..
Takie postanowienie na dzisiejszy tydzień, kilo mniej a może być i więcej..:)
W pracy będzie hardcore, 6 dni pracujących jeden wolny, ale może to i dobrze.. Przynajmniej nie będę miała czasu na jedzenie.. Będzie tylko bieganie za rozmarami dla Pań (okres wyprzedaży).
Chociaż ostatnio ciężko tym kobietom dogodzić. Biorą tony ciuchów do przymierzalni i wszystko oddaja. "wrócę jak schudnę" mówią.. zawiedzione.. rozmiar 44. Mają dzieci i mężów.. Trochę mi ich szkoda, nawet bardzo jak tak mówią, rozumiem, że pewnie są zabiegane.. Ale z drugiej strony skoro stać je na ubrania z dobrą metką i widzę je w centrum po 3 razy w tygodniu to chyba jednak mają czas i pieniądze..? Mamy zajebistą siłownie na górze, zamiast łazić 3 godziny po sklepach kończąc to lodami w Grycanie, mogłyby pójśc na ta godzinke na fitness albo bierznie..
Nie chcę być tak zdesperowana i bezsilna w ich wieku.. Przecież mam dopiero 21 lat, wszystko przede mną. Chcę być chuda. To moja decyzja i moja droga.. Wybrałam.
Trzymam sie tego. Nie ma odskoków, chociaz były okazje. W piątek wpadł do Nas znajomy na piwko. Wypiłam 1,5.. Koło 23 chłopcy stwierdzili, że są głodni.
"ja też.."- pomyślałam. Co Wy wiecie o głodzie....
Zamówili pizze, Taką dużą 56 cm. Pachniała najpiękniej na świecie..:) Zostało jeszcze pół. Ale od razu stwierdziłam, że nie chcę i zamówili z mięsem. To była bariera.. Chociaż.. myślę, że i tak bym nie zjadła.. Szkoda mi tracic to na co tak długo pracuje.. Trochę szacunku jeszcze mam dla siebie..
Wczoraj był mecz, piwo, paluszki, czipsy..
Grzecznie wypiłam (znowu) 1,5 piwa i tyle.. Bez podjadania.
I mam być z siebie dumna..? Chyba nie.. Żaden wyczyn. Bo jak chce się być chudym to trzeba mieć kontrole.. Coś za coś..
Mój D. :* wie o blogu, ciężko się kryć jak się mieszka razem. Ale nie dam mu do przeczytania.. Nie jest na to gotowy.. I tak wiem, że sprawiam mu przykrość tym, że się odchudzam.. Nazywa mnie chudzinkom, łapie za bioderko i mówi: kosteczko.. Wiem, że chce, abym uwierzyła, że jestem (dla niego) chuda.
CHUDA.
Chuda, to ja dopiero będę..
Czuję pustkę, czuję żal... Chyba zawodzę wszystkich.. Miałam być perfekcyjna a zaczynam się czuć jak śmieć. Ide przez życie bez celu, czuję bezsens.. Już dawno miałam isc do psychiatry po psychotropy, ale miałam dłuuga przerwe w leczeniu i boję się, że będę nieprzytomna, jak zomie po tych lekach. Mój Kochany powiedział, że nie muszę brać. Powiedział, że mnie wyleczy.. Ufam mu..
Następna notka jak z przodu pojawi sie 4..
A Wy chudzinki trzymajcie sie i nie poddawajcie za bardzo wakacyjnemu nastrojowi,oczywiście w sensie grillów, wypadów na lody..
Chcemy być chude, ktoś to nazwał PRO ANA.. A wiecie co to pro ana..?
To perfekcja, kontrola, lekkość, stawanie sie lepszym z dnia na dzień..!
Objadanie, rzyganie i przyrzekanie sobie: Jutro od nowa to tylko oznaka słabości. To nie jest pro ana. Samo założenie bloga nie oznacza, że jesteśmy kimś wyjątkowym. Bo to jest styl życia a nie puste notki w wirtualnym świecie.. Nie bądźmy żałosne...
Całuje Was i dziękuję za pamięć..:*
Przynajmniej waga jest dla mnie łaskawa. jeszcze pół kilo i osiągnę 2gi cel..
Takie postanowienie na dzisiejszy tydzień, kilo mniej a może być i więcej..:)
W pracy będzie hardcore, 6 dni pracujących jeden wolny, ale może to i dobrze.. Przynajmniej nie będę miała czasu na jedzenie.. Będzie tylko bieganie za rozmarami dla Pań (okres wyprzedaży).
Chociaż ostatnio ciężko tym kobietom dogodzić. Biorą tony ciuchów do przymierzalni i wszystko oddaja. "wrócę jak schudnę" mówią.. zawiedzione.. rozmiar 44. Mają dzieci i mężów.. Trochę mi ich szkoda, nawet bardzo jak tak mówią, rozumiem, że pewnie są zabiegane.. Ale z drugiej strony skoro stać je na ubrania z dobrą metką i widzę je w centrum po 3 razy w tygodniu to chyba jednak mają czas i pieniądze..? Mamy zajebistą siłownie na górze, zamiast łazić 3 godziny po sklepach kończąc to lodami w Grycanie, mogłyby pójśc na ta godzinke na fitness albo bierznie..
Nie chcę być tak zdesperowana i bezsilna w ich wieku.. Przecież mam dopiero 21 lat, wszystko przede mną. Chcę być chuda. To moja decyzja i moja droga.. Wybrałam.
Trzymam sie tego. Nie ma odskoków, chociaz były okazje. W piątek wpadł do Nas znajomy na piwko. Wypiłam 1,5.. Koło 23 chłopcy stwierdzili, że są głodni.
"ja też.."- pomyślałam. Co Wy wiecie o głodzie....
Zamówili pizze, Taką dużą 56 cm. Pachniała najpiękniej na świecie..:) Zostało jeszcze pół. Ale od razu stwierdziłam, że nie chcę i zamówili z mięsem. To była bariera.. Chociaż.. myślę, że i tak bym nie zjadła.. Szkoda mi tracic to na co tak długo pracuje.. Trochę szacunku jeszcze mam dla siebie..
Wczoraj był mecz, piwo, paluszki, czipsy..
Grzecznie wypiłam (znowu) 1,5 piwa i tyle.. Bez podjadania.
I mam być z siebie dumna..? Chyba nie.. Żaden wyczyn. Bo jak chce się być chudym to trzeba mieć kontrole.. Coś za coś..
Mój D. :* wie o blogu, ciężko się kryć jak się mieszka razem. Ale nie dam mu do przeczytania.. Nie jest na to gotowy.. I tak wiem, że sprawiam mu przykrość tym, że się odchudzam.. Nazywa mnie chudzinkom, łapie za bioderko i mówi: kosteczko.. Wiem, że chce, abym uwierzyła, że jestem (dla niego) chuda.
CHUDA.
Chuda, to ja dopiero będę..
Czuję pustkę, czuję żal... Chyba zawodzę wszystkich.. Miałam być perfekcyjna a zaczynam się czuć jak śmieć. Ide przez życie bez celu, czuję bezsens.. Już dawno miałam isc do psychiatry po psychotropy, ale miałam dłuuga przerwe w leczeniu i boję się, że będę nieprzytomna, jak zomie po tych lekach. Mój Kochany powiedział, że nie muszę brać. Powiedział, że mnie wyleczy.. Ufam mu..
Następna notka jak z przodu pojawi sie 4..
A Wy chudzinki trzymajcie sie i nie poddawajcie za bardzo wakacyjnemu nastrojowi,oczywiście w sensie grillów, wypadów na lody..
Chcemy być chude, ktoś to nazwał PRO ANA.. A wiecie co to pro ana..?
To perfekcja, kontrola, lekkość, stawanie sie lepszym z dnia na dzień..!
Objadanie, rzyganie i przyrzekanie sobie: Jutro od nowa to tylko oznaka słabości. To nie jest pro ana. Samo założenie bloga nie oznacza, że jesteśmy kimś wyjątkowym. Bo to jest styl życia a nie puste notki w wirtualnym świecie.. Nie bądźmy żałosne...
Całuje Was i dziękuję za pamięć..:*
Subskrybuj:
Posty (Atom)