piątek, 29 czerwca 2012

51,1

Dzisiaj wolne od pracy.. Śniadanie składało się z kawy i 2uch chlebków chrupkich (45kcal) Po południu byłam u rodziców a tam obiad, ciasto, Michałki, krówki, zozole, czipsy.. Myślałam, że już pęknę i zjem kawałek tego ciasta !! Mama nie wie, że się znowu odchudzam i lepiej, żeby jak najdłużej nie wiedziała.. Po co ma się martwić, pamiętam co przechodziła za każdym razem, gdy znajdowała jedzenie w szafce... Były sposoby..:) Wiem, że dużo z Was mieszka z rodzicami i to jest problem.. Ja miałam specjalne spodnie "obiadowe"- bojówki z dużymi kieszeniami a kieszenie w środku miały woreczek. Zawsze jakiś ziemniak czy pierożek wpadł. Uwierzcie mi, że wszystko da się zrobić..:) Dzisiaj miałam troche łagodniej, bo tylko siostra była przy tym jak jadłam, więc mogłam całkowicie zrezygnowac z ziemniaków.. Zjadłam wiec sam kalafior i 4 sojowe gotowane.. (200 kcal) Dobrze..
Było jeszcze jabłko później i taki jeden paluch kukurydziany (20kcal).
Na pokaz (przy mamie, bo mnie częstowała a jak bym odmówiła to by się domyśliła) zjadłam 2 zozole mini, naprawde na pokaz, bo jakbym chciala zrobić sobie przyjemnosc to bym zjadła po prostu czekoladowego Michałka.. Uwielbiam je..!
Nie wiem ile to kalorii. Ale na oko dzisiaj było 300 kcal.
Czuję się pełna a zarazem głodna. Domowe widoki żarcia i ssanie w brzuchu kuszą mnie, by skoczyć jeszcze szybko do tesco na zakupy i zrobić wegetariańskie spaghetti carbonara, mmm zajebiste, ser żółty i te suszone pomidory.. Uwielbiam suszone pomidory w oleju.!!

PRECZ.!!!
co za myśli chore, przecież wiem, że jak bym zjadła to bym później dostała szału... A licze jutro rano na wage poniżej 51... Zwłaszcza po dzisiejszym przeczyszczaczu.. Nie biorę senesu, już nie, miałam straszne bóle brzucha po nim.. Dzisiaj była Xenna. Myślałam, że to zwykła herbatka poprawiajaca trawienie. Wzięłam jedną z domu od rodziców.. Oblały mnie poty, drżały ręce...
Myślałam, że zemdleje z bólu..;((

Mam też dla Was niespodzianke :))) wygrzebałam dzisiaj w komputerze moje stare zdjęcia z okresu jak się leczyłam, to był 2009 rok. Ważyłam 43 kg.  Wiem, że to głupie, ale sama dla siebie jestem thinspiracją, bo wiem, że potrafię, wiem, że stac mnie na CHUDE NOGI.!! Dodaje zdjęcia, powycinane, bez twarzy, bo nie chce mieć nieprzyjemności i proszę, ŻEBY ICH NIE KOPIOWAĆ..!
Na moim starym blogu, z 2008 roku bodajże skopiowano kiedys zdjecia do jakiegos artykułu o anoreksji i każdy mógł oglądnąć w internecie moje zdjęcia (bez twarzy na szczęście).
Idę zebrać pranie, umyć naczynia i zapalić..

Trzymam za Was kciuki kochane, zawsze i wszedzie ..;*

środa, 27 czerwca 2012

51,4

Dzisiaj krótko, bo zaraz wróci mój luby z pracy..:) ja też dopiero co wróciłam.. dumna z siebie..! Waga po całym dniu wskazała 51,4.. cudownie..:) nie mogę się doczekać 49.. bo ta waga "poniżej" jest dla mnie czymś pięknym.. same wiecie..
BILANS:
śniadanie I (11:00) : jajko na twardo 1/3 żółtka, 2 wafle ryżowe, kawa i trochę mleka (ostatnio jakoś niedobrze mi po czarnej.:(  .. ) =130 kcal
śniadanie II (13:00) : wafel ryżowy i 2 małe ogórki korniszone, herbatka odchudzająca= 50 kcal
obiad (14:30) większy, bo przed pracą: 4 kotleciki sojowe gotowane bez soli, 200g brokół, 50g twarogu chudego z chili i korniszony:) = 220 kcal
w pracy: 200g kefiru 0%, wafel =  80 kcal

RAZEM: 480 kcal

może być..

mogło być lepiej..

grunt, że waga idzie w dół.!
Nigdy więcej napadu.. Macie świętą racje kochane motylki, tego nie powinno być..!
aż mi wstyd...

wtorek, 26 czerwca 2012

Nie ma zbrodni bez kary

... i muszę sobie to wbić do tego tłustego łba..!
"co się stało?"- myślicie..
a no to.. wczoraj w nocy.. po pracy.. wróciłam po 22, zmęczona, głodna, pożegnałam się z chłopakiem, on poszedł do kolegi na męski wieczór, bo syn się urodził..
Było mi trochę przykro, że jestem sama.. wolała bym być z Nim. Wtedy czuję się bezpieczna. On zawsze mnie tak uroczo pociesza! Dzisiaj leżeliśmy rano w łóżeczku, on mnie przytulił, tak mocno i powiedział: a wiesz czemu Cię tak mocno trzymam..? żeby nikt Cię nie ukradł..
Dla Niego chce mi się żyć..
Ale go nie było już.. 23 zero zero. Łyk wody i plasterek sera żółtego. Później camembert, mmm uwielbiam serki, raj dla wegetarian, piekło dla diety.. Później 3 pieczarki z piekarnika, dwa chlebki chrupkie. I jeszcze w między czasie łyżka nutelki, mniam mniam i orzeszki solone, OŻESZ TY, było tak smaczne, aż myślałam, że się posram z rozkoszy... Ale nie zrobiłam tego... Dużo wody i zdrowaśki nad kibelkiem. Jak już nie mogłam, łyk wody i dalej, żeby nic nie zostało, aż do soków żołądkowych..

Umyłam twarz, umyłam zęby, zrobiłam sobie Whisky, Jack Daniels+ lód+ troche coli.. Papieros. Odlot...

I gdzie ta moja siła.? Jaki kurwa daje przykład..? Wiem, że w sumie prawie nic się nie stało.. Bo gdybym wiedziala, że nie będę miała jak zwrócić to bym napewno nie zjadla.. Ale podkusił mnie szatan, powiedział: zjedz, daj sobię tą przyjemność i tak wyrzygasz..
I posłuchałam. Rano na wadze 52.2. Przytyłam 0.6kg. Odeszła na chwile nadzieja...

Chodzi o sam fakt SAMOKONTROLI..

Dlatego dzisiaj skrucha...

Brokuły gotowane bez soli-- (na oko) 200 g-- 60 kcal
4 kotleciki sojowe tylko ugotowane bez soli--  90 kcal
jajko na twardo (1/3żółtka)-- 60 kcal
trochę twarogu białego chudego z chili-- 50 kcal

i w pracy jogurt Twist zielona herbata 400 g.. Miał kurwa 80 kcal na 100 g. :(( śpieszyło mi się do pracy i nie miałam czasu czytac etykiet a mojego beztłuszczowego nie było..;( czyli 320 kcal.

RAZEM:  580 kcal..

Jakoś tak dużoo.. Koniec z jogurtami..
Only kefir 0%.

Bo mam siłe..
Mamy siłe.!
Dziękuję za kom..:* nawet nie wiecie jak dodają otuchy..:)




poniedziałek, 25 czerwca 2012

Waga w dół...

Jest dobrze..:) Dzisiaj rano waga pokazała 51.6.. Czyli prawie kilo od ostatniego wpisu.. Cel I osiągnięty... Teraz zmierzamy do 50...
Czuję się tak dziwnie... Czasami mam dużo energii i -tak jak wczoraj- wsiadam na rower i pedałuje.. A innym razem czuję się totalnie wypompowana.. Staram się nie jeść więcej niż 500 kcal.. Tak naprawde to staram się nie przekraczac 300 kcal.. Pewnie dlatego nie mam siły..
Ale muszę jej trochę mieć, do pracy, żeby nie zasłabnąć..Dlatego staram się jeść tylko przed pracą, nie wcześniej (bo mam prawie cały czas na popołudniowe zmiany).. Dobrze, że nie mam całego etatu, 6 godzin  postoje na sklepie i potem mam jeszcze siłę na bieg do domu.. Co prawda to tylko 4 kilometry, ale zawsze jakieś kalorie spalone..:)

Wczoraj miałam przedsionek kryzysu..
Byliśmy wieczorem z Moim ;* u znajomych.. Oglądaliśmy mecz, piliśmy piwko ( :/ wiem, puste kaloriee) i zapaliliśmy potem skręta.. A wiecie jak to po paleniu, głód taki bierze, że hej..;) Była pizza.. Własnej roboty.. Wszyscy jedli.. Nawet dla mnie była zrobiona specjalna wegetariańska..:) Spojrzałam na nią tylko chwilkę, ona uśmiechnęła się do mnie i... odwróciłam wzrok.. Na tym się skończył mój kryzys..
Przyznam Wam, że sama siebie podziwiam o tę wytrwałość.. Mój chłopak też się ździwił "jesteś silna" skomentował wczoraj, bo wie, jak ja lubię pizze..:)

Ale nie ma co chwalić.. Sprawa jest prosta- nie jem, ale za to chudnę.. To jest najlepszą nagrodą.. Prawda..? :)
Cieszę się z moich 51.6 kg.. wiem, że to dużo, ale dawno nie zeszłam poniżej 52.. W tamte wakacje tyle ważyłam- 48.. Dwa lata temu to już w ogóle- piękne 42 kg..
Ale wszystko przed Nami..:)
Zjadłam 2 chlebki chrupkie z chudym serem bialym z 2 rzodkiewkami i posypane chili.. chili przyśpiesza metabolizm..:) zaraz zjem jeszcze zupkę chińską, ale bez tego tłuszczu (zawsze wyrzucam) i tylko troszkę tej przyprawy.. Zaspokoi głód a ma jakieś 100 kcal..
Do pracy kupiłam jogurt 0%. I koniec, więcej dzisiaj nie ma i nie będzie...:)

Ściskam dziołszki, szykuję się do pracy.

piątek, 22 czerwca 2012

powrót...

No i wróciłam.. znów piszę bloga, po 3 latach ciszy... nowi ludzie, nowe motylki, zasady te same.. wszystko albo nic..
Obsesyjność za wszelką cene..
 Bones <3
Jedzenie to Twój wróg...
Thin is in...

Długo rozmyślałam nad tym, czy wrócić.. Bo nie chcę być chora... Chcę być poprostu chuda.. Już nie mieszkam z rodzicami.. Będzie łatwiej..?
Mieszkam z chłopakiem..
Uczę się zaocznie..
Pracuję.. Muszę więc być w pełni sił..
A zarazem wepchnąć gdzieś między moje życie diete i ćwiczenia..

Będziemy się starać...

Wzrost: 166 cm
Waga początkowa: 54kg
Waga na dziś: 52.5
Cel I: 50kg
Cel II: 48 kg

Dalej nie myśle. Wymyśli się samo...

Wafel ryżowy, jajko na twardo- białko i 1/3 żółtka.. Całego nie można!! Miliony kalorii..
I kawa na czczo, mała czarna.. taką trzeba pić.. Z mlekiem nie można.!

Zawarte w kawie kwasy reagują na białko mleka utrudniając trawienie. Po wypiciu kubka kawy z mlekiem spożyte pokarmy zalegają w żołądku. A tego byśmy nie chciały..;)
O cukrze już nie wspominam.. Sama kawa (kofeina) ma właściwości odchudzające, podnosi termogenezę, tzn. przyśpiesza metabolizm..:) Oczywiście nie jest to super odchudzający termogenik, ale zawsze coś..:)

3majcie się chudo.. Na temat termogeników rozpiszę się jeszcze następnym razem, bo teraz mój Ukochany coś się kręci a nie chcę, żeby zobaczył, że piszę bloga..:)