poniedziałek, 25 czerwca 2012

Waga w dół...

Jest dobrze..:) Dzisiaj rano waga pokazała 51.6.. Czyli prawie kilo od ostatniego wpisu.. Cel I osiągnięty... Teraz zmierzamy do 50...
Czuję się tak dziwnie... Czasami mam dużo energii i -tak jak wczoraj- wsiadam na rower i pedałuje.. A innym razem czuję się totalnie wypompowana.. Staram się nie jeść więcej niż 500 kcal.. Tak naprawde to staram się nie przekraczac 300 kcal.. Pewnie dlatego nie mam siły..
Ale muszę jej trochę mieć, do pracy, żeby nie zasłabnąć..Dlatego staram się jeść tylko przed pracą, nie wcześniej (bo mam prawie cały czas na popołudniowe zmiany).. Dobrze, że nie mam całego etatu, 6 godzin  postoje na sklepie i potem mam jeszcze siłę na bieg do domu.. Co prawda to tylko 4 kilometry, ale zawsze jakieś kalorie spalone..:)

Wczoraj miałam przedsionek kryzysu..
Byliśmy wieczorem z Moim ;* u znajomych.. Oglądaliśmy mecz, piliśmy piwko ( :/ wiem, puste kaloriee) i zapaliliśmy potem skręta.. A wiecie jak to po paleniu, głód taki bierze, że hej..;) Była pizza.. Własnej roboty.. Wszyscy jedli.. Nawet dla mnie była zrobiona specjalna wegetariańska..:) Spojrzałam na nią tylko chwilkę, ona uśmiechnęła się do mnie i... odwróciłam wzrok.. Na tym się skończył mój kryzys..
Przyznam Wam, że sama siebie podziwiam o tę wytrwałość.. Mój chłopak też się ździwił "jesteś silna" skomentował wczoraj, bo wie, jak ja lubię pizze..:)

Ale nie ma co chwalić.. Sprawa jest prosta- nie jem, ale za to chudnę.. To jest najlepszą nagrodą.. Prawda..? :)
Cieszę się z moich 51.6 kg.. wiem, że to dużo, ale dawno nie zeszłam poniżej 52.. W tamte wakacje tyle ważyłam- 48.. Dwa lata temu to już w ogóle- piękne 42 kg..
Ale wszystko przed Nami..:)
Zjadłam 2 chlebki chrupkie z chudym serem bialym z 2 rzodkiewkami i posypane chili.. chili przyśpiesza metabolizm..:) zaraz zjem jeszcze zupkę chińską, ale bez tego tłuszczu (zawsze wyrzucam) i tylko troszkę tej przyprawy.. Zaspokoi głód a ma jakieś 100 kcal..
Do pracy kupiłam jogurt 0%. I koniec, więcej dzisiaj nie ma i nie będzie...:)

Ściskam dziołszki, szykuję się do pracy.

3 komentarze:

  1. jestes bardzo silna jak nawet na gastrofazie odmowilas sobie pizzy :o!! naprawde podziwiam..i tak wazysz mało.. ile ja bym dała zeby tyle wazyc! ale wszystko przedemną:) i jedz przed praca! lepiej nie miec zadnych nieprzyjemnych sytuacji.
    3maj sie chudo! NArina
    +dodaje do odwiedzanych blogow.
    www.skin-and-bones.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. łał! naprawdę cię podziwiam. mieć gastro i nic nie zjeść. u mnie to jest chyba właśnie jedyny moment, kiedy nad sobą naprawdę nie panuję. Dlatego teraz nie mogę sobie powalać, za każdym razem odmawiam palenia. Nie ma innego wyjścia. Jesteś cholernie silna. :) trzymaj się, oby te kilogramy spadły jak szybciej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj,
    podziwiam Twoją wytrwałość! Fajny blog, przejrzysty, dobrze się go czyta. Trzymam za Ciebie kciuki! Oby tak dalej.
    Zapraszam do mnie: http://sufferance-fly.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Kaj

    OdpowiedzUsuń